Budowa murowanego kościoła


Budowa murowanego kościoła

Budowy piątego z rzędu kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, tym razem już murowanego, istniejącego do dziś, podjęli się drohiccy franciszkanie w ostatnim ćwierćwieczu XVII wie­ku. Jego architektura i bogaty wystrój wewnętrzny na który składało się mię­dzy innymi dziesięć stiukowych ołtarzy oraz niezwykle piękna kaplica Matki Bożej Loretańskiej, zachwycały harmonią i barokowym przepychem. Obok ko­ścioła, wysunięta nieco do przodu, j lewej stronie fasady wznosiła się okazała trójkondygnacyjna dzwonnica, po prawej dwoma skrzydłami dotykał do świątyni nowy murowany klasztor. Prace budowlane i wykończeniowe trwały niemal do końca XVIII wieku.

Budowa nowego kościoła franciszkańskiego z kaplicą loretańską i dzwonnicą oraz nowego klasztoru wymagała ogromnych nakładów finansowych. Środki na ten cel w większości pochodziły z dobrowolnych ofiar wiernych. Zachowana, dzięki rękopisowi o. Karola Gaudentego Żery, lista ofiarodawców jest im­ponująca. W jej świetle, budowle te i całe ich wewnętrzne wyposażenie ja­wią się nam jako rezultat wielkiego zbiorowego wysiłku, są także miarą popularności, jaką cieszyli się franciszkanie z Drohiczyna nie tylko na Pod­lasiu ale i w wielu innych regionach Polski. Na liście ofiarodawców znajdziemy króla Jana III Sobieskiego , biskupa sufragana łuckiego Zwierza , hetmana Branickiego i wielu innych wielmożów z całej Polski . Do naj­hojniejszych fundatorów budowy świątyni i klasztorów należały możne ro­dy: Kuczyńskich , Buttlerów , Luzackich , Niemirów . Szczególnie szczodry był Marcin Kuczyński chorąży ziemi Bielskiej . Wśród ofiaro­dawców znalazło się wielu duchownych diecezjalnych, zakonnych, przy czym prym wiedli franciszkanie i ich rodziny. Zamożna szlachtę wspo­magająca budowę reprezentowali wojewodowie, kasztelani, starostowie, chorążowie stolnicy, podczaszy, sędziowie, skarbnicy, pisarze grodzcy, regenci, miecznicy. Nie zabrakło na liście ofiarodawców żołnierzy, drobnej szlachty, mieszczan i włościan. Niektórzy ofiarodawcy pragnęli zachować anonimowość. Część funduszów napłynęła z sejmików szlacheckich i z grzywien nakładanych przez sądy (grodzki i ziemski) na winnych wykroczeń a przeznaczonych na budowę świątyni. Niezwykłe zasługi w zakresie zbierania środków materialnych na murowanie kościoła i jego wewnętrzny wystrój, mają franciszkańscy kwestarze z tutejszego konwentu, którzy dostarczali systematycz­nie uzbierane pieniądze na koszty budowy i wystroju wnętrz.

W kościele w dziesięciu nowych ołtarzach znalazły się także nowe obrazy: bracki, przedstawiający św. Franciszka wręczającego pasek ludziom różnych stanów na znak przyjęcia do konfraterni; obrazy świętego Franciszka i Antoniego Padewskiego namalowane w latach 1773-1775 przez Bazylianina o. Antoniego Gruszeckiego , wizerunki: M. B. Loretańskiej, św. Józefa, Pana Jezusa Ukrzyżo­wanego, św. Józefa z Kupertynu i św. Wawrzyńca. Pozostały też stare obrazy przedstawiające M. B. Różańcową, M. Bożą z Dzieciątkiem i świętą Annę. Obraz świętego Antoniego z Dzieciątkiem Jezus przyozdobiony został piękną, srebrną, złoconą szatą . Kaplicę Loretańską pokrytą niemal w całości stiukami, wyposa­żoną w loggie dla fundatorów i chór dla śpiewaków uznano za najpiękniejszą na Podlasiu . Ekipa architektów i murarzy zatrudnionych przy budowie kościoła przybyła z Krakowa .

Kościół budowany był pierwotnie w stylu renesansowym, w XVIII wieku uległ jednak tak daleko idącej barokizacji, że odkrycie renesansowych począt­ków budowli wymagało wielu drobiazgowych badań.

Budową nowego, murowanego klasztoru zajął się gwardian Antoni Dąbro­wski w 1738 roku. Głównym fundatorem był chorąży ziemi bielskiej Marcin Ku­czyński. Prace przy wznoszeniu i wyposażeniu klasztoru trwały do roku 1750.

Wystrój wewnętrzny kościoła: koleiny ołtarze, rzeźby, obrazy, które wzbogaciły i  upiększyły świątynię, kaplica I.oretańska i wieża to rezultat zabiegów drugiego gwardiana o tym samym imieniu i nazwisku Antoniego Dąbrowskiego byłego prowincjała, kierującego konwentem w latach 1775-1790. Swoistym dramatem kościoła i konwentu franciszkańskiego w Drohiczynie było to, że szczyt rozwoju i piękna osiągnęły to budowle wtedy, gdy Polska chyliła się już ku upadkowi, gdy kolejne rozbiory zapowiadały narodową niewolę i ucisk, jakiemu zostanie poddany Kościół Katolicki, zwłaszcza pod zaborem rosyjskim. W tym czasie jednak, gdy o. Karol Gau­denty Zera pisał z dumą o wspaniałym kościele Wniebowzięcia NMP i klasztorze franciszkańskim w Drohiczynie, jako o feniksie odrodzonym w popiołów, trudno było przewidzieć, że za niespełna 35 lat konwent opustoszeje a kościół na mocy ukazu władz carskich zamknięty na 85 lat, będzie popadał stopniowo w ruinę.