Budowa nowego kościoła i klasztoru


Okrucieństwo szwedzkich najeźdźców, wspieranych przez hordy Rako­czego i Kozaków, przejawiające się w rabunkach, gwałtach, mordach i niszczeniu wszystkiego co katolickie i polskie, znalazło swe ujście także w Drohiczynie. Przez cztery i pól miesiąca wojska generała De La Gardę rabowały i paliły stolicę Podlasia. W gruzach legł zamek drohicki, rene­sansowy kościół farny, męczeńską śmierć poniosło z rąk Szwedów siedmiu tutejszych Franciszkanów.

Popieliska pozostały po klasztorze i kościele Panien Benedyktynek. Zaja­dłość wrogów była tak wielka, że kazała im pastwić się nawet nad dokumentami. Palili je, rwali, wrzucali do dołów kloacznych. Krótka relacja złożona przez ksienię Elżbietę Chronowską na zamku litewskim przy sporządzaniu dokumentu poświadczającego prawa mniszek drohi­ckich do beneficjum klasztornego, mimo iż oszczędna w słowach, a może właśnie dlatego, ukazuje grozę czasu „Potopu”:

„W czasie najazdu, wrogowie, którzy wdarli się do wnętrza Królestwa, do województwa podla­skiego i do powiatu drohickiego, niszczyli ogniem i mieczem wszystko co stanowiło wyposażenie domowe a także same zabudowania. A stało się to za przyzwoleniem króla szwedzkiego, księcia siedmiogrodzkiego i z udziałem Kozaków. W 1657 roku, począwszy od niedzieli „Miserięordiae” prawie przez 18-cie tygodni sieli tu bez przerwy wielkie zniszczenie. Po odejściu nieprzyjaciół okazało się, że zniszczeniu uległy wszystkie autentyczne dokumenty, począwszy od aktu fundacyjnego, poprzez przy­wileje królewskie poświadczenia darowizn, rachunki, pokwitowania podatkowe aż po wyciągi akt ziemskich dotyczących gruntów należących z dawna do konwentu drohickiego”. Ksienia ubolewała, że wrogom nie wystarczyło „iż zniszczyli wszystkie klasztorne budynki... obracając je w popiół” ale po barbarzyńsku zniszczyli także i te dokumenty, które „ukryto zdawało się w pewnym miejscu również odnaleźli i zniszczyli, podarli, wyrzucili do kloacznych dołów”. Po wycofaniu się Szwedów, mniszki powróciły na zgliszcza, podejmując trud odbudowy kościoła i klasztoru. Nie wiadomo nawet jak radziły sobie w tym czasie, gdy zabrakło elementarnych warunków potrzebnych do funkcjonowania wspólnoty zakonnej.

Wzniesione naprędce budowle musiały być bardzo prowizoryczne, skoro Benedyktynki zabiegały o fundację nowego, murowanego kościoła i klasz­toru. W miarę powracającej stabilizacji i mnożących się darowizn w postaci ziem uprawnych i pieniędzy lokowanych na procent, oraz pozyskanych sum posagowych wnoszonych do klasztoru przez nowicjuszki myśl o nowej budowie przybierała coraz realniejsze kształty. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie hojność Wiktoryna i Marcina Kuczyńskich, którzy stali się fundatorami nowego murowanego kościała i klasztoru.

Zobacz więcej informacji o wybudowanym w latach 1734-1738 kościele i klasztorze.